Odżywka

Ostatnio skończyła mi się odżywka do włosów małej A ( i przy okazji do moich też) jako, że dotychczas wyzna walam zasadę, nieważna cena (może być i najtańsze) bo i tak używa się tego na tzw. tony to poszłam do okolicznego supermarketu i postanowiłam wypróbować faktycznie najtańszy produkt jaki znajdę na półce.
Wzięłam butlę czegoś i zapłaciłam całe straszne 25p (jest to ok 1,5zł), uznałam, że za tę cenę to można się poświęcić, Wróciłam do domu i postanowiłam wypróbować najpierw na mojej głowie. Po wysuszeniu włosy wyglądały jakbym... wcale ich nie myła. Do tego jakiś psikacz bez spłukiwania musiał być zastosowany. No ok do moich włosów się nie nadaje, ale może małej A przypasuje? No więc po umyciu szamponem nałożyłam tej odżywki, i znowu nałożyłam tej odżywki i znowu.. efekt żaden. włosy jak były szorstkie i splątane tak były. Po czwartej dokładce odpuściłam sobie i nałożyłam jakieś resztki tego co było w domu. Najtańsza odżywka wylądowała w koszu na śmieci. Także odszczekuję swoje poprzednie stwierdzenie, nie każda odżywka się nada. Te najtańsze mogą jak widać okazać się bardzo nieprzydatne.
A może ktoś z czytelników ma jakieś godne polecenia, którymi chciałby się z nami podzielić?
A wracając do tematu bloga, przez ostatnie dwa dni wojowałam z włosami małej A, nie to żeby zaraz jakaś wymyślna fryzurka, ale miałam straszną ochotę zrobić to od kiedy zaczęłam swoją przygodę z zaplataniem.  Jako, że cierpliwości i mamie i córce to by się przydało trochę więcej, to ciągle mam problem z rozluzowaniem się tych warkoczyków. Wygląda to jakoś tak :)

Po dzisiejszym basenie ta część rozpuszczona wygląda bardzo słodko, bo sa takie rewelacyjne spiralki zamiast tej sieczki. Niestety zdjęcia nie mam, bo aparat padł.