Google+ Curly World: Robaczywy problem...

piątek, 4 grudnia 2015

Robaczywy problem...

Gdy byłam dzieckiem, najgorszą przypadłością jaką można było załapać, która natychmiast sprawiała, że koledzy i koleżanki patrzyli na nas z niejaka odrazą były wszy. Generalnie traktowane to było jak brak dbałości o dzieci, higieny. I przypadków wszawicy w szkole podstawowej to można było przez 8 lat na palcach jednej ręki policzyć. Każdy dbał o to aby to paskudztwo się nie rozprzestrzeniało.
Teraz to mała A. jest w szkole podstawowej z tą różnicą, że w Wielkiej Brytanii.

Jak jeszcze w przedszkolu informacje dotyczące wszy pojawiały się dwa trzy razy do roku tak od kiedy mała A. jest w Reception (odpowiednik klasy 0), kartki informujące o odnotowaniu tych żyjątek dostajemy średnio raz w tygodniu. No szlag mnie najjaśniejszy trafia. Człowiek nic innego nie robi tylko nono stop grzebie dziecku we włosach. Wyczesuje tym małym paskudnym grzebyczkiem i przy okazji wyciągam tonę włosów. No kto taki list ze szkoły dostał to wie z czym to się wiąże. ale żeby co tydzień??
Buszując po internecie natknęłam się na pewien produkt mający pozbawić mnie kłopotu. Jest to Hedrin Protect & Go Od kiedy go stosuję, mam święty spokój. Dwa razy w tygodniu psik psik i luuzik. Będąc pod ogromnym wrażeniem i pełna radości napisałam e-mail do producenta z prośba o ulotki aby rozdać to w szkole i tym samym może wreszcie przerwać to zarażające koło.
Zaopatrzona w kopertę wypchaną ulotkami i plakatami kampanii Once a Week Take a Peak poszłam do szkoły. A tam napotykam na mur. Nauczycielka kompletnie zrezygnowana, mówi mi, że to nic nie pomoże, bo w grupie  jest dziecko, którego rodzice odmawiają podjęcia jakiejkolwiek akcji.. ponieważ wszy to rzecz naturalna!! Jeessooo aż mną zatrzęsło. Może i jest naturalna ale lista szkód jakie wyrządzają dzieciom może być długa. Zaczynając od dyskomfortu fizycznego (swędzenie głowy) po psychiczne problemy z koncentracją, nerwowość etc. Nie wspominając o wtórnych zakażeniach bakteryjnych. Do tego taki durny rodzic naraża cudze dzieci na to samo a nas rodziców na niekończące się koszty.
Mówiąc o kosztach, aby zapanować nad burzą włosów córki i mieć łatwy dostęp do skóry głowy udało mi się namówić ja wreszcie po latach na zaplecenie włosów. Jako, że od kilku lat nie robiłam nic poza zwykłym kucykiem czy dobieranym warkoczem, zabrałam ja do fryzjera i tam profesjonalista zrobił dokładnie to co sobie zażyczyła.



Tak się jej to spodobało, że chce więcej i więcej! Jako, że to więcej to ma swoja cenę. To za radą wspaniałej znajomej (Kasiu najmocniej Ci dziękuję) wzięłam się do pracy i znów zaczęłam ćwiczyć.  Mała A. zachwycona bo ma co chce a ja też zadowolona bo włosy są idealnie zabezpieczone przed tym biegającym paskudztwem.
Także we back in game ;) I od teraz będę mogła  dodawać nasze wytwory co kilka dni.
na początek nasze pierwsze małe zwycięstwo



1 komentarz:

  1. Najgorsze jest to platanie, wyrywanie i kruszenie. Po jednej sesji wyczesywania tym grzebykiem ilość włosów na zuemi jest przerażająca.

    OdpowiedzUsuń